Naprawiać Polskę po PiS wcale nie będzie tak łatwo, należy odrzucić emocje i wrócić do rozumu

Czasem największe tajemnice potrafią ujrzeć światło dzienne z powodu urzędników z drugiego szeregu, którzy nie potrafią ocenić wagi posiadanych informacji rzucając je lekkomyślnie w obecności mediów. Możliwe jest, że byliśmy świadkami takiej właśnie sytuacji w toczącym się sporze rządu PiS z Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. W rządzie doszło bowiem do znamiennego dwugłosu. Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł ogłosił bowiem wczoraj, że rząd przygotowuje nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym, dzięki której będzie można zrealizować zabezpieczenie wymagane ze strony europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Tymczasem parę godzin później inny z wiceministrów, Michał Wójcik cytowanie wprost swojego kolegi nazwał manipulacją. Oba zdarzenia zdają się nie być jednak przypadkowe. Dziennikarz RMF FM Tomasz Skory doszedł do wniosków, które wyjaśniałyby grę realizowaną przez Prawo i Sprawiedliwość.

Nieporozumienie ministrów może bowiem wskazywać, że rządzący znaleźli sposób, aby w sporze z TSUE kupić bezcenny czas. Minister Warchoł natomiast był tym, który nie wiedział, że informacje o planach władzy ma trzymać na dziś w sekrecie przed mediami. Wiele bowiem wskazuje na to, że resort zdementował własne stanowisko, ponieważ rządzący będą chcieli utopić sprawę Sądu Najwyższego w niekończącej się papierologii. Zgodnie bowiem z postanowieniem zabezpieczającym TSUE Polska zobowiązana jest do przedstawienia Komisji Europejskiej za niecałe 4 tygodnie raportu ze stosowania nałożonych na nią środków tymczasowych. Jednak przed władzą pojawiła się możliwość ogrania Luksemburga:

“Według tej taktyki o przygotowaniach nowelizacji, które tak beztrosko ujawnił wiceminister Warchoł powinniśmy się dowiedzieć mniej więcej za tydzień. To dałoby rządowi chwilę oddechu, po to, by o złożeniu projektu w Sejmie poinformować, powiedzmy – za dwa tygodnie. Dzięki temu np. za trzy tygodnie będzie można poinformować o skierowaniu projektu do prac w komisji sejmowej, następnie komisja zamówi szereg opinii prawnych, zwoła posiedzenie, które niekoniecznie kończy się konkluzją… a za cztery tygodnie, kiedy przyjdzie czas przedstawienia Komisji Europejskiej raportu o postępach w stosowaniu zabezpieczenia TSUE – Polska będzie mogła odpowiedzieć “robimy co się da!”

Grając konsekwentnie w powyższą grę PiS mógłby kupić sobie nawet kilka miesięcy czasu, podczas gdy rękami prezydenta można by sprawę realizacji decyzji TSUE rozwiązać w praktyce od ręki.

Opisana przez dziennikarza niedyskrecja jest tym bardziej prawdopodobna, ponieważ wpisywałaby się w już widziane mechanizmy rządzących. Rząd PiS jako pierwszy w III RP ogłosił przykładowo program za ponad 20 mld, z których płaci ledwie miliard, a resztę kosztów ponoszą opozycyjne samorządy i rzekomo wroga Unia, zatem w biurokratycznych sztuczkach obecna władza doszła do stanu mistrzostwa. Pytanie tylko, czy nasi partnerzy tak łatwo nabiorą się na taką zagrywkę?

Ostatnimi laty praworządność w Polsce bardzo ucierpiała, o czym mówi duża część środowisk prawniczych. Co wg Pana należy zrobić, by jakość stanowionego prawa poprawić?

Kryzys praworządności oczywiście ma miejsce. Trzeba się jednak zastanowić, czy kryzys ten dotyczy stanowienia prawa czy stosowania prawa, gdyż w obu obszarach sytuacja się znacząco pogorszyła. Środowiska prawnicze widzą, że sytuacja wyraźnie się pogarsza w obszarze stosowania prawa ze względu na kontrowersyjne działania partii rządzącej w stosunku do sędziów. Natomiast jeżeli chodzi o proces stanowienia prawa to należy zwrócić uwagę, że w ciągu ostatnich dwóch lat powstał zły zwyczaj, że najważniejsze ustawy dla państwa przechodzą w zatrważająco szybkim tempie oraz bez żadnych konsultacji, co powoduje, że w Polsce nie mamy do czynienia z prawem dobrej jakości.

Sytuację tę można poprawić w bardzo prosty sposób wracając do tzw. dobrych praktyk legislacyjnych, które polegają na dłuższym zastanowieniu się nad ustawami oraz dopuszczaniu do debaty innych podmiotów – organizacji pozarządowych, które w danej sprawie wiedzą więcej niż politycy jednej czy drugiej partii, gdyż stanowienie prawa powinno odbywać się w atmosferze dialogu, a nie monologu partii rządzącej.

Opozycja dużo mówi o łamaniu prawa przez partię rządzącą. Czy wg Pana obecna opozycja ma jakąś propozycję co zrobić z Trybunałem Konstytucyjnym, Sądem Najwyższym i KRS po odsunięciu Prawa i Sprawiedliwości od władzy?

Odpowiadając na to pytanie mogę powiedzieć, że w parlamencie powstał specjalny zespół powołany przez opozycję, który ma na celu zastanowienie się nad reformą sądownictwa.

Byłem na kilku spotkaniach tego zespołu w roli eksperta i uważam, że pomysły opozycji na reformę sądownictwa są dobre, gdyż zespół przedstawił pomysły, które poprawiają funkcjonowanie systemu sądownictwa w Polsce, ale jednocześnie nie niszczą sądownictwa.

Jest rok 2019 Prawo i Sprawiedliwość przegrywa wybory i co wtedy? Jak naprawić Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy i KRS oraz co zrobić z osobami, które do tych instytucji zostały wybrane niezgodnie z prawem? 

To jest jedno z najtrudniejszych zagadnień i będzie to jeden z najpoważniejszych skutków związanych z kryzysem praworządności.

Jeżeli chodzi o naprawianie Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i KRS to istnieją dwa pomysły. Pierwszy to anulowanie całego chaosu prawnego jedną ustawą, a drugi to legalne naprawianie tej sytuacji. Według mnie pierwszy pomysł jest nie do zaakceptowania, gdyż będzie to złamanie konstytucji w celu przywrócenia konstytucji i może tworzyć precedens dla kolejnych rządów do podobnych działań, natomiast drugi pomysł jest lepszy, gdyż odbędzie się na drodze konstytucyjnej.

Czy według Pana powracanie do stanu sprzed dobrej zmiany nie spowoduje sytuacji, że część społeczeństwa – wyborcy oraz osoby związane z Prawem i Sprawiedliwością nie poczują się urażone? Czy podziały społeczne się nie nasilą?

Według mnie jest to kwestia klasy i stylu polityków jak instytucje, o których rozmawiamy, zostaną zreformowane oraz jak zostaną potraktowani ludzie, którzy do danych instytucji zostali wybrani niezgodnie z prawem.

Według mnie w Polsce oprócz kryzysu praworządności obecnie jest również kryzys wspólnoty – w czasie dwóch lat rządów Prawo i Sprawiedliwość podzieliło Polskę na pół. Patrząc na obecną sytuację zadaniem kolejnego rządu będzie nie tylko zreformowanie i naprawienie szeroko rozumianego prawa oraz instytucji, ale również odbudowanie wspólnoty państwowej, które będzie polegało m.in. na tłumaczeniu ludziom, dlaczego niektóre działania zostały przez kolejny rząd podjęte w celu przywracania praworządności w Polsce.

Patrząc na to, że jesteśmy państwem, w którym są bardzo silne podziały polityczne, a które Prawo i Sprawiedliwość wykorzystuje do własnych celów, czy istnieje prawdopodobieństwo, że możemy jako państwo podzielić się na dwa państwa – liberalne, które chce być na zachodzie w UE oraz konserwatywne, które nie rozumie wartości świata zachodniego?

Nie sądzę, by podziały na tle socjologicznym i politycznym przełożyły się na podział na tle prawno – administracyjnym.

Podziały, o których mówimy są głębokie i wynikają z różnych przyczyn, ale zadaniem polityków jest zasypywanie tych podziałów, a nie ich wzmacnianie.

Czy w państwie, w którym zaczyna się pełzający autorytaryzm, nadal można bronić prawa metodami demokratycznymi odwołując się do różnych instytucji europejskich oraz państwowych?

Nie wszystko jest jeszcze stracone tzn. instytucje, o których mówimy, działają – Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu oraz sądownictwo powszechne w Polsce, które nie zostało w całości jeszcze podporządkowane politykom. Według mnie do tych instytucji warto się odwoływać. Oprócz możliwości odwołania się do tych instytucji jest jeszcze obywatelskie nieposłuszeństwo, które jest specyficzną formą wyrażania sprzeciwu wobec działań władzy, a jednocześnie oznacza godzenie się na poniesienie odpowiedzialności karnej. Działania te powinny być sygnałem dla władzy, że społeczeństwo traci do rządzących zaufanie.

Według mnie o przykładach obywatelskiego nieposłuszeństwa można już mówić – jest nim np. działalność Obywateli RP. Niewykluczone, że jeżeli władza nie zejdzie z drogi pełzającego autorytaryzmu, to przykładów takich będzie więcej.

Patrząc na narzędzia i możliwości, które posiada obecny minister sprawiedliwości i prokurator generalny – Zbigniew Ziobro. Czy wg Pana istnieje ryzyko, że po odsunięciu PiS od władzy, następna ekipa postanowi zachować kompetencje, które posiada Ziobro?

Spotkałem się już z takim stanowiskiem, ale uważam, że z punktu widzenia politycznego zachowanie tych narzędzi byłoby trudne do zrealizowania ze względu na program partii, które są prokonstytucyjne i prodemokratyczne. Według mnie partie o takim programie przed wyborami będą musiały się jasno zdeklarować, co zrobić ze wszystkimi naruszeniami konstytucji oraz jak odwrócić ten kryzys, który obecnie mamy.

Wydaje mi się, że byłoby to samobójstwo polityczne, gdyby ugrupowanie prokonstytucyjne niosące hasła przywracania praworządności w kraju zdecydowałoby się po wyborach  zachować narzędzia, o których rozmawiamy. Według mnie nie doszłoby do takiej sytuacji ze względu na to, że ugrupowanie takie mogłoby więcej stracić niż zyskać.

Po wyborach nowa konstytucja lub naniesienie poprawek do obecnej konstytucji? 

Nie, uważam, że nie ma takiej potrzeby. Jestem przeciwnikiem uchwalania nowej konstytucji ze względu na to, że im starsza konstytucja tym lepsza – lepiej rozumiemy wyrażone w niej wartości.

Wydaje mi się, że można by rozmawiać o pewnych poprawkach do konstytucji, który byłyby oparte na negatywnych doświadczeniach ostatnich dwóch lat, ale to zależy od konstrukcji przyszłego parlamentu.

Myślę, że potrzebna jest pewna refleksja nad konstytucją w obszarach, które wzmacniają praworządność, niezależność sądownictwa, prokuratury, Trybunału Konstytucyjnego, jednak nie sądzę, aby dobrym momentem na to był okres następujący bezpośrednio po wyborach.

Według mnie ważniejsze po wyborach będzie uspokojenie emocji, a dopiero potem poddanie konstytucji pewnej refleksji, gdyż ustawa zasadnicza nie powinna być zmieniana w emocjach i pośpiechu.

Marcin Stanisław Matczak (ur. 23 marca 1976) – polski prawnik, radca prawny, doktor habilitowany nauk prawnych, specjalista w zakresie teorii prawa, profesor nadzwyczajny na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.

Tamara Olszewska na koduj24.pl pisze o kadrach PiS.

Wyborcy PiS darują tej partii każdą wpadkę, każde przekłamanie.

Czy to wina jesieni, która zawsze wpływa negatywnie na stan psychiczny człowieka? Czy też „zmęczenie materiału” po trzech latach nieustającej huśtawki emocjonalnej, jaką funduje nam PiS? Nie wiem, ale coraz mi bliżej do słów Otto von Bismarcka, który powiedział: „Dajcie Polakom rządzić, sami się wykończą”. Swoje dzieciństwo i młodość przeżywałam w czasach PRL-u, dorosłość już po transformacji ustrojowej. Bywało różnie, ale nigdy wcześniej nie zetknęłam się z taką nienawiścią Polaka do Polaka, taką agresją.

Odnoszę wrażenie, że nie ma już narodu polskiego jako takiego. Są dwie, zwalczające się grupy, lżące się wzajemnie, obrażające na każdym kroku. Grupy, które łączy już tylko język i obszar zamieszkania. Stan ten jest bardzo umiejętnie podtrzymywany przez niektórych polityków, którzy w imię swej niepohamowanej żądzy władzy, z przyjemnością patrzą, jak naród się wzajemnie rozdrapuje, nienawidzi, kaleczy słowami. Wiadomo, tak rozwalonym społeczeństwem łatwiej rządzić, łatwiej utrzymać go w karbach, więc niech się ludziska żrą… na chwałę PiS-u i prezesa.

Całkiem łatwo i sprawnie daje się Polaków podzielić, bo mamy coś takiego w swej mentalności, co niezwykle pomaga. To dziwna jakaś tendencja, że jak „kochamy to na zabój”. Stąd Polak nie ma problemu z postawieniem na piedestale tego, którego wielbi z całego serca i duszy. Nieważne, czy to piedestał z tektury, czy ze spiżu, ważne, że jest i wara każdemu, kto podniesie rękę na idola. Taki idol może wszystko, nawet bzdury pleść, działać niezgodnie z przyjętym prawem, mieć za uszami mniejsze lub większe wykroczenia, a i tak podziw dla niego pozostanie wciąż taki sam. A i tak każde jego słowo będzie przyjęte z zachwytem, pełnym uznaniem, że to sama prawda, czysta prawda i tylko prawda.

Mam znajomego, który od kilku lat jeździ po krajach UE, gdzie zarabia na tyle dobrą kasę, iż udało mu się już postawić dom, jeździ dobrym samochodem, rodzina byczy się co roku na wakacjach w miejscach, o których przeciętny Polak może tylko pomarzyć. Dzięki naszej obecności we wspólnocie europejskiej żyje sobie jak „pączek w maśle”, a jednak mówi, że UE to największe zło dla Polaków, pozbawia nas tożsamości narodowej, doi nas z wielkiej kasy i w ogóle to totalna porażka. Znajomy jest wyznawcą PiS-u i cokolwiek, jakkolwiek, to zawsze podpisze się pod tym, co politycy tej partii wciskają. Nawet gdy stoi to w całkowitej sprzeczności z tym, co sam widzi i z czego sam tak chętnie korzysta.

Rolnik, który najpierw bardzo długo czekał na pieniądze z UE, bo PiS zajęty był obsadzaniem stanowisk w Agencji Rolnej i nie miał czasu na bzdury. Potem dotknęła go klęska suszy i okazało się, że na pomoc władzy za bardzo liczyć nie może, bo ma ona swoje priorytety, ot chociażby obsypanie się nagrodami i premiami. Z niepokojem obserwuje politykę państwa wobec problemu afrykańskiego pomoru świń, zapędy USA, by wstrzymać import polskiej wieprzowiny, co mocno uderzy go po kieszeni. Oddaje za grosze owoce i warzywa, które w sklepach mają przebitkę nawet kilkaset procent… i co? Głosuje na PiS, bo to jego partia, bo jej wierzy.

Renciści i emeryci powyżej 60 roku życia. Wprawdzie czekają w kolejce do lekarzy dłużej niż kiedyś, wydają mnóstwo kasy na lekarstwa, żyją za groszowe emerytury, ale co tam. Oni kochają PiS i pozostaną mu wierni na wieki wieków.

Kobiety wdzięczne za 500 Plus, młodzież, która żadnej zmiany na gorsze nie widzi, bo zajęta jest urządzaniem swojego życia i chwilowo nie patrzy za bardzo w przyszłość. Naukowcy, którzy do tej pory nie mogli się wybić, bo talentu im nie starczało, a teraz wreszcie brylują. No i cała rzesza tych, którzy uwierzyli, że w dzisiejszych czasach każdy może zostać Nikodemem Dyzmą, nawet gdy się niewiele sobą reprezentuje.

Tak… wyborcy PiS darują tej partii każdą wpadkę, każde przekłamanie, bo nikt tak pięknie nie mówi im, jacy są ważni, potrzebni, prawdziwie polscy. Nikt tak wspaniale nie przypomina naszej historii, którą dotąd wszyscy fałszowali, a dopiero teraz jest prawdziwa. Nikt tak skutecznie nie karmi ich fobii, z jednej strony strasząc każdą innością, z drugiej – obiecując pełne wsparcie i opiekę przed złem, co to się czai i gotowe jest w każdej chwili zaatakować.

Z tą wielką miłością do PiS-u wiąże się nierozerwalnie jeszcze chyba większa nienawiść do każdego, kto za PiS-em nie jest. Obrzucanie inwektywami trwa w najlepsze, a poziom słownictwa aż woła o pomstę do nieba. A druga strona nie pozostaje dłużna. Kopiemy się, uderzamy najmocniej jak się da, rzucamy w siebie stekiem wyzwisk… a wszystko to przy pełnej aprobacie rządzących i Kościoła, który dokonał już wyboru. Stanął po stronie PiS-u, widząc w tej partii swoją szansę na mamonę, dobrą pozycję i Polskę wyznaniową, która pozwoli im żyć w bogactwie i przepychu.

I to jest właśnie nasza Polska. Polska XXI wieku. Kraj, w którym jeden dla drugiego wilkiem. Gdzie powszechnie wierzy się, iż niezgoda buduje, każda inność zasługuje na potępienie. Państwo, w którym ludzie zaprzedali się polityce, tak mocno dali się nią omamić, że zapomnieli, co jest ważne. Klęczą przed tymi, którzy dumnie wdarli się na piedestały i dla nich w odpowiednim momencie będą gotowi wyjść na ulice. Dla nich pozwolą, by brat bił brata, a krew będzie miała smak zwycięstwa… tylko kogo i nad kim?

Fragment felietonu Waldemara Mystkowskiego.

Oddajcie demokrację Polakom – tak można interpretować słowa prezesa unijnego Trybunału Sprawiedliwości.

(…)

Po wyborach samorządowych jeszcze PiS nie ogłosiło, że suweren (czyli my, Polacy) daje mu prawo do reformowania sądownictwa, ale już ustami szefa kampanii wyborczej Tomasza Poręby stwierdziło: – „Wyniki wyborów samorządowych to gigantyczny sukces PiS”.

Ta gigantomachia PiS jest zniewalająca. W procentach PiS do Koalicji Obywatelskiej ma się jak 34 do 27, jeżeli do 27 dodamy wynik PSL, SLD bądź lokalnych komitetów to wynik ten rzeczywiście będzie się przedstawiał jak w Warszawie zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego nad Patrykiem Jakim – 56 do 28.

Gdzie tu zatem gigantyczne zwycięstwo? A piszę o tej pisowskiej gigantomachii w kontekście autora wniosku do pisowskiego Trybunału Konstytucyjnego ministra sprawiedliwości Ziobry, który walczy z Morawieckim o schedę po Jarosławie Kaczyńskim. Zakładnikiem w tej walce o przywództwo na prawicy jest „być albo nie być” Polski w UE.

Ziobro okazuje się być za kulisami lepszy od Morawieckiego, bowiem w kluczowych sejmikach wojewódzkich dla PiS ma swoich radnych, którzy zadecydują, czy w nich będzie rządzić prawicowa większość. Ziobro szachuje Morawieckiego, który miał się pozbyć ministra sprawiedliwości. Ta walka odbywa się kosztem przyszłości Polski, stąd takie kategoryczne ostrzeżenie prezesa TSUE.

Więcej >>>

2 komentarze do “Naprawiać Polskę po PiS wcale nie będzie tak łatwo, należy odrzucić emocje i wrócić do rozumu

Dodaj komentarz