Pisowcy jak stalinowcy poprawiają historię na swoje kopyto. Vide: Tusk

„Polska przepisuje historię”- oznajmił na swoich łamach Playbook, codzienny biuletyn informacyjny POLITICO, informując o zniknięciu tablicy upamiętniającej uroczyste otwarcie stałego polskiego przedstawicielstwa w Brukseli.

Przez lata, poczynając od 23 maja 2011 widniała tuż przy wejściu do placówki. Tego dnia bowiem ówczesny premier Rzeczpospolitej Donald Tusk w obecności Jerzego Buzka – przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, Hermana Van Rompuya – przewodniczącego Rady Europejskiej i José Manuela Barroso – przewodniczącego Komisji Europejskiej, otworzyli siedzibę stałego przedstawicielstwa Polski przy Unii Europejskiej.

Teraz raziło w niej nazwisko było premiera i przewodniczącego Rady Europy Donalda Tuska, więc w poniedziałek po tablicy pozostały tylko otwory na kołki, a we wtorek nie było już po niej śladu.

Co najmniej dwóch świadków widziało jak polski przedstawiciel w Unii Europejskiej Ambasador Andrzej Sadoś, osobiście ją odkręcał.

„Zbrodnia ze strony tablicy polega na tym, że widnieje tam nazwisko @donaldtusk i mógłby ją dzisiaj zobaczyć PMM” – napisał Michał Broniatowski na Twitterze

Playbook, czytany przez unijnych polityków, dyplomatów i urzędników w Brukseli, nazwał ambasadora „utalentowanym rzemieślnikiem” i dodał: „Wtedy, w 2011 roku Polska była wielkim unijnym graczem”.

Florian Eder, redaktor Playbooka napisał: „Sądzić należy, że tablica nie podoba się jego /ambasadora/ nowym szefom. Zadanie to wykonał w samą porę, bo przed kolejną wizytą premiera Mateusza Morawieckiego w Brukseli na dzisiejszy szczyt ws. brexitu”.

Na pytanie, dlaczego do tego doszło i czy może jest to próba przepisywania historii, czy też odrzucenie estetyki z początków XXI wieku? – polskie przedstawicielstwo odmówiło komentarza.

Morawiecki ma przyjechać do Brukseli, więc tablica upamiętniająca otwarcie polskiego przedstawicielstwa z nazwiskiem Donalda Tuska została osobiście odkręcona i zdjęta przez ambasadora Sadosia. Hańba!

Polish vodka

Trzy teksty Waldemara Mystkowskiego.

Premier zyskuje wizerunek człowieka, który nie ma ludzkich odruchów.

Jedyny nasz kierowca jeżdżący w Formule 1 Robert Kubica nie dorósł do patriotyzmu Mateusza Morawieckiego, a przynajmniej nie cieszył się jego sympatią, gdy jeszcze nie uległ wypadkowi. Taśma z podsłuchu z „Sowy & Przyjaciele” odkrywa psychologiczną prawdę o premierze. Już wcześniej poznaliśmy jego knajacki język – kiedyś nazywany: spod budki z piwem – a teraz także brak empatii do ciężko poszkodowanego kierowcy. W tym kontekście zrozumiałe jest, iż Morawiecki ma gdzieś niepełnosprawnych, którzy protestowali w Sejmie oraz głodujące pielęgniarki.

Ależ bezwzględnym okazuje się być człowiekiem. Gdy Kubica uległ wypadkowi, a przed wypadkiem załatwiono jego przejście do teamu Ferrari, Morawiecki cieszył się jak dziecko, że jednak do tego nie dojdzie: – „Na szczęście złamał rękę, raz, drugi”. Taka radość zapanowała u Morawieckiego, ówczesnego prezesa BZ WBK, który to bank w wyniku sprzedaży stał się częścią hiszpańskiego banku…

View original post 1 092 słowa więcej

Dodaj komentarz