Metoda PiS: rżnąć na qurviki, na rympał

Gdy opadł już wyborczy pył, kierownictwo zwycięskiej partii wytyczyło swoim ludziom nowe cele. Stawia przede wszystkim na bezwzględną „wycinkę” ludowców lub maksymalne ich podporządkowanie i składa intratne oferty.

Podkarpackie, lubelskie, małopolskie, świętokrzyskie, łódzkie, podlaskie, mazowieckie, dolnośląskie i śląskie – to województwa, w których partia wygrała wybory do sejmików. W sześciu z nich ma samodzielną większość. Apetyty jednak są znacznie większe. Chodzi o całkowite opanowanie Dolnego Śląska, Mazowsza i Śląska.

„Rozmawiamy we wszystkich województwach. Jesteśmy otwarci na dialog” – oświadczył DGP Michał Dworczyk, szef KPRM.

W praktyce oznacza to „penetrację” szeregów SLD, PSL i Bezpartyjnych Samorządowców, a przecież są jeszcze w sejmikach różne lokalne ugrupowania …. Więc PiS wysyła emisariuszy do wybranych radnych, licząc na ich przyciągnięcie do partii. I nie przychodzą do nich z pustymi rękami, bo partia rządząca oferuje lukratywne posady w państwowych firmach za koalicje w sejmikach. Proponuje funkcje marszałków i wicemarszałków w regionach oraz posady w spółkach Skarbu Państwa – pisze DGP.

Nęcącym „kąskiem” dla Prawa i Sprawiedliwości jest Mazowsze, gdzie od dawna rządzą PO i PSL, a od 2001 r. marszałkiem jest Adam Struzik.

„Mówi się, by wyciąć tych z PSL do pnia” – twierdzi jeden z rozmówców DGP. Ta perspektywa może spowodować zwiększone naciski szeregowych ludowców na kierownictwo partii, by jednak spróbować dogadać się z PiS.

Polityczne rozgrywki dotyczą też Dolnego Śląska, gdzie do wzięcia jest 36 mandatów i rysuje się perspektywa na koalicję PiS z Bezpartyjnymi Samorządowcami, a to mogłoby dać większość w postaci 20–21 mandatów.

Na Śląsku partia Kaczyńskiego liczy na to, że może uda się przekonać do współpracy SLD. Inaczej dla PiS (mającego 22 mandaty) istnieje ryzyko, że Koalicja Obywatelska (20 mandatów) porozumie się z lewicą (2) i PSL (1), i tym samym zdobędzie przewagę.

Koalicja Obywatelska nie pozostaje bezczynna wobec tych zakusów i stara się pokrzyżować plany PiS. Czas ustaleń mija za trzy tygodnie, gdy formalnie ukonstytuują się sejmiki, które wskażą marszałków.

>>>

Prof. Marcin Matczak cytuje wypowiedź prezesa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej Koena Lenaertsa.

Krystyna Pawłowicz nie jest Filipem z konopi. Jest esencją zbuków prezesa

Na to, co się stało w Sandomierzu, nie wskazywały żadne sondaże. Wręcz przeciwnie – nawet wykluczały taki scenariusz. Do drugiej tury nie przeszedł ani dotychczasowy burmistrz, który pisał do Jarosława Kaczyńskiego, ani kandydat PiS. Ciekawe, tym bardziej, że właśnie od Sandomierza premier Morawiecki w sierpniu rozpoczął kampanię przed wyborami samorządowymi 2018. Wykorzystał go również w swoim spocie wyborczym, w którym mówił do wiwatującego tłumu mieszkańców o tym, że „potrzebujemy dobrych gospodarzy dla dobra demokracji” – przypomina portal naTemat.

Dopiero potem zaczęły dochodzić sygnały, że na sandomierskim Rynku mieszkańców miasta to akurat było najmniej, jeśli wcale. Za to było na przykład ponad 50 pracowników Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji w Kielcach pojechało tam na wycieczkę opłaconą przez PiS. – „To nie była konwencja sandomierzan. Tam nie było mieszkańców miasta, to byli ludzie przywiezieni z całej Polski. Sam naliczyłem 17 autokarów, które miały rejestracje z różnych stron kraju – powiedział portalowi Jacek Krupa, przewodniczący zarządu Stowarzyszenia Forum Obywatelskie Sandomierza FOSa.

Tymczasem w wyborach samorządowych kandydat PiS na burmistrza Sandomierza przegrał z kandydatem Koalicji Obywatelskiej i nawet nie wszedł do II tury. Krzysztof Szatan otrzymał niewiele ponad 19 procent głosów i zajął trzecie miejsce. Morawiecki może być zawiedziony, bo okazało się, że obietnice PiS zdecydowanie nie zadziały. – „Wydawało się, że kandydat PiS był w dobrej sytuacji, bo mógł się podeprzeć tą konwencją. Dawał też do zrozumienia, że może liczyć na wsparcie rządu – przyznaje Jacek Krupa. Żartuje, że jeśli chodzi o środowiska obywatelskie, „plan minimum” został w tym momencie wykonany: – Żeby kandydat PiS nie został burmistrzem.

Krzysztof Szatan obiecywał mieszkańcom Sandomierz Marzeń, prezentował przy tym szczególną atencję dla rządowych programów. Obiecywał zatem „Czyste Powietrze, Dostępność Plus czy Mieszkanie dla Młodych. „Współpraca między rządem i samorządem jest najlepszą gwarancją realizacji programu” – powiedział w jednym z wywiadów, przy okazji ujawniając swoja filozofię w kwestii samorządności. Do mediów najbardziej jednak przebił się … stary, zamknięty most na Wiśle. Ten sam, który od lat czeka na remont. Dodajmy, że w sprawie mostu do prezesa PiS pisał już dotychczasowy burmistrz Marek Bronkowski. Mieszkańcy miasta zebrali nawet 9 tysięcy podpisów pod petycją do premiera, które Bronkowski zawiózł do Warszawy – pisze portal naTemat.

Most, choć stary i zamknięty, odegrał swoja rolę w kampanii przedwyborczej. – „Tydzień przed wyborami przyjechał minister Adamski i pojawił się na moście razem z wojewodą, posłami PiS i komitetem pana Szatana. Nikt inny nie był poinformowany, że coś takiego się odbędzie. Nie zaproszono władz miasta. A na moście padły takie obietnice, że miałem wrażenie, że praktycznie jest już gotowy. Tylko nam się wydaje coś innego. Szatan tak prowadził kampanię, by ludzie wierzyli, że nie trzeba już się martwić, bo most będzie” – opowiedział portalowi naTemat Jacek Krupa.

Cóż, tylko że ludzie nie uwierzyli. Nie zadziałało to, że burmistrz związany z rządem, może więcej móc niż inni. „Ten most już obiecywał poseł Kwitek [sandomierski poseł PiS – przyp. red.] 3 lata temu i co?” – przypominali na FB niektórzy mieszkańcy, podkreślając, że o most „zaczął walczyć pan Bronkowski! A nie pan i pana partia!”

Nie ironizujmy,że Pawłowicz potrzebuje pomocy psychiatry. Koniec żartów.Ta pani jest zaufanym żołnierzem Kaczyńskiego,na pierwszej linii frontu jego chorej wojenki przeciwko Polsce. Bo kiedyś zaspał. Bo nie przeskoczył przez bramę. Brak budzika i jaj wystarczą,żeby zgubić Polskę?

Dodaj komentarz