Duda, powołując 27 sędziów do SN, nie tylko złamał prawo, ale też stracił instynkt samozachowawczy

Aleksander Stępkowski, który wczoraj nie został powołany na sędziego Sądu Najwyższego, zwyczajnie zablefował.

W rubryce „obywatelstwo” profesor całkiem świadomie podał tylko jedno – polskie. Dopiero przy pytaniu: „Czy kandydat posiada wyłącznie obywatelstwo polskie” –  Stępkowski oświadczył, że dopiero co złożył oświadczenie o wyrzeczeniu się obywatelstwa brytyjskiego i czeka na potwierdzenie „wywarcia skutków prawnych”. „Wówczas moje polskie obywatelstwo będzie wyłączne” – wyjaśniał pan sędzia.

Na dodatek, o wykluczającym z konkursu na sędziego Sądu Najwyższego wciąż trwającym podwójnym obywatelstwie wiedziała także sprawdzająca go Krajowa Rada Sądownictwa.

Mimo to rekomendację dla kandydata, który nie spełnia podstawowego warunku, KRS wysłała do prezydenta. Dopiero Andrzej Duda jego powołanie zablokował.

Zajście eufemistycznie wyjaśniał prezydencki prawnik Paweł Mucha mówiąc, że powodem niepowołania założyciela instytutu Ordo Iuris na sędziego Sądu Najwyższego była „kwestia niezgodności z przepisami”.

Przypomnijmy: Prezydent powołał w środę nowych sędziów Sądu Najwyższego w Izbach: Cywilnej, Karnej oraz Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Mimo, że uczynił to bezprawnie minister w jego kancelarii Paweł Mucha nazwał to „przywracaniem fundamentów zaufania do wymiaru sprawiedliwości”. Oznajmił, że nie ma żadnego uzasadnienia dla wstrzymywania przez prezydenta powołania nowych sędziów SN bądź dla czekania na „jakąkolwiek aktywność jakiegokolwiek innego organu”.

Zawrzało na Facebooku pod postem zamieszczonym przez Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, który „nakrył” kandydata PiS do rady miasta w Będzinie / woj. śląskie/ na zachowaniach odbiegających od norm przyjętych w cywilizowanym świecie, a już z całą pewnością nie mających nic wspólnego z moralnością głoszoną przez partię, w której kandydat znalazł dla siebie miejsce do życia.

Niejaki Adrian Dzienisiewicz zagustował w niewinności i bez ogródek zaoferował 15 – latce „wsparcie finansowe bez wiedzy rodziców i karierę za miłe chwile”.

Zauważył dziewczynkę na Instagramie i mimo, że znał jej wiek, a może właśnie dlatego ruszył na wyuzdany podryw:

„Robię rozeznanie rynku wśród modelek. Chciałabyś żebym coś poszukał dla ciebie?” – napisał do niej

„No, nie wiem” – zawahała się zagadnięta

„Za miłe chwile mogę się bardziej postarać, nikt nie musi wiedzieć o spotkaniu, prawda? Odpisz szczerze” – zachęcał… i dalej:

„Za miłe chwile, to znaczy?” – naiwnie zapytało dziewczę

Lubisz się całować? Masz kamerkę?”- brnął dalej obleśny typ

 „Mógłbym pogadać z kuzynem, on przy miss Polonia nastolatek i starszych się kręci, może byś została miss”

„Oki”

„Lubię dotyk, a ty?”

„Zależy jaki”

„Przyjemny”

 

I w tym miejscu obleśny PiS–owiec przystąpił do konkretów proponując sponsoring:

„Chciałabyś wsparcie finansowe bez wiedzy rodziców? Odpowiedz szczerze.

„A czemu miałabym to ukrywać przed rodzicami?”

„Bez rodziców stawka może wzrosnąć, a chyba lepiej mieć więcej?”

Na co liczył ten typ? Raczej nie ma wątpliwości, a internauci rozprawili się z nim bez litości:

Znam/znałem gnoja osobiście. Człowiek z kompleksami i manią wyższości. Prace licencjacką pisał na temat Adolfa Hitlera i ma szeroko zakrojone poglądy rasistowskie. Po drugie oszust i kombinator. Nie jestem zdziwiony takim jego zachowaniem, obleśny typ w realnym świecie nigdy by nikogo nie poznał. Gościu działa w Będzińskich strukturach PiS. – napisał jeden z użytkowników Facebooka.

Autentyczność tej korespondencji potwierdził Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, a także sama 15- latka.

Cejrowski versus Morawiecki

Jak donosi portal Fakt.pl, nie wszyscy prawicowi dziennikarze bronią Mateusza Morawieckiego po publikacjach kolejnych taśm ze słynnej restauracji „Sowa i Przyjaciele”. Dowód? Premiera zrugał w mediach Wojciech Cejrowski, popularny podróżnik i zagorzały zwolennik PiS.

Przypomnijmy: Onet opisał w ubiegły poniedziałek zeznania kelnerów Łukasza N. i Konrada Lasoty, z których wynika, że istnieją inne, niż dotychczas opublikowane nagrania z restauracji „Sowa i Przyjaciele” z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego. W momencie nagrywania nie był on jeszcze premierem, lecz prezesem Banku Zachodniego WBK.

Kelnerzy zeznali w prokuraturze, że w nagraniach mowa jest o zakupie mieszkań na podstawione osoby, czyli tzw. „słupy”. Z kolei dziennikarze Onetu przypomnieli nagranie, na którym Morawiecki obiecywał „ciche” wsparcie finansowe dla byłego wiceministra w rządzie PO-PSL, Aleksandra Grada. Wsparcie, bagatela, w wysokości nawet do 100 tys. zł! Poza tym prezes WBK pomagał w załatwieniu pracy dla syna europosła Ryszarda Czarneckiego.

Wojciech Cejrowski, znany z wyjątkowo kontrowersyjnych komentarzy, do tej pory zawsze był przychylny rządowi. Ale nie tym razem. – „Jakichś nowych rzeczy się dowiedzieliśmy, i o tym człowieku, który takim językiem mówi przy eleganckim stole. W moich oczach spodnie mu spadły do kostek i nie chcę oglądać gościa, który takim językiem się posługuje” – powiedział Cejrowski w „Radiowym Przeglądzie Prasy”, publikowanym w serwisie YouTube. – „Po prostu jest mi przykro, że zrobił (Morawiecki – red.) nas w konia, bo jawił się kim innym, kiedy w garniturach do zdjęć pozował, kiedy wspierał PiS i zostawał premierem. Jawił się kulturalnym, młodym człowiekiem, który miał jakieś kariery bankowe” – dodał. Publicysta uważa, że premier „mówi takim samym językiem, jak komuniści”.

Przypomnijmy: do tej pory zarówno politycy PiS, jak również dziennikarze popierający obóz dobrej zmiany mieszali z błotem dziennikarzy Onetu, a proceder nagrywania najważniejszych polityków nagle okazał się przestępczy. Gdy publikowane były nagrania polityków Platformy, PiS był zadziwiająco zgodny, że dziennikarze mają do tego pełne prawo, zauważa portal Fakt.

>>>

Cejrowskiemu nie podoba się chamstwo M. Morawieckiego. To się porobiło!

Dodaj komentarz