Morawiecki, Kaczyński i Duda. Spirala krętactw

Sam premier Mateusz Morawiecki opowiada (i to na Kasprowym Wierchu), jakim to narodowym sukcesem jest bliskie ponoć odkupienie przez państwowy Polski Fundusz Rozwoju od międzynarodowego funduszu Mid Europa Partners niemal 99,8 proc. udziałów w Polskich Kolejach Linowych. Nazywa PKL „narodowym diamentem”, a operację przedstawia w kategoriach odzyskiwania ojcowizny (cytuje ochoczo anonimowego górala, który miał go oświecić, że „jakby nasi poprzednicy (czyli PO) dłużej rządzili, to sprzedaliby całe Tatry”.

Zakopane – bardzo wątpliwy kurort

Szef rządu podkreśla też oczywiście, że wielki udział w „walce” (bo i takie słowo pada) o „polską własność” (kolejne znamienne sformułowanie) miał prezes Jarosław Kaczyński. Z mniejszą ochotą premier odpowiada jednak na pytanie o wymierne strony transakcji. Ogranicza się do enigmatycznego – zwłaszcza jak na eksbankowca – sformułowania, że cena była „bardzo dobra”. Podobnie tajemniczy jest w tej materii prezes PFR Paweł Borys.

Za ile odkupili PKL?

Warto więc zauważyć, że należące do PKP Polskie Koleje Linowe zostały w 2013 r. – wraz z kolejką linową na Kasprowy Wierch – sprzedane funduszowi inwestycyjnemu Mid Europa Partners za 215 mln zł. Wcześniej z powodów politycznych odrzucono ofertę Tatry Mountain Resorts, konsorcjum, które z jednej strony specjalizuje się w inwestycjach narciarskich (może pochwalić się modernizacją kilku flagowych kurortów zimowych na Słowacji, a ostatnio także w Szczyrku), a z drugiej – oferowało dość atrakcyjne zasady współpracy zainteresowanym górskim gminom (w tym Zakopanemu). Jako że Mid Europa jest przedsięwzięciem czysto komercyjnym, było jasne, że nie będzie on myślał o długofalowych inwestycjach w PKL, lecz po pewnym czasie zechce je korzystnie sprzedać – w branży mówi się, że padała kwota ponad dwukrotnie wyższa od ceny zakupy, bo 500 mln.

Dlatego właśnie tak znamienne byłoby ujawnienie, za ile państwo teraz odkupiło wpływy PKL. Jak bardzo PiS-owi na tym zależało, świadczy zaangażowanie w sprawę samego prezydenta Dudy, szefów kolejnych rządów (Szydło i Morawieckiego), ministra infrastruktury i jego resortu (urzędnicy badali nawet, czy aby nie dało się podważyć prywatyzacji), starosty tatrzańskiego i innych lokalnych działaczy partii, a wreszcie prokuratury (po doniesieniu posła PiS-u Arkadiusza Mularczyka prowadziła ona śledztwo w sprawie transakcji sprzedaży).

Co się zmieni dla narciarzy?

Równie ważne jest, co przejęcie PKL przez państwo oznacza dla przyszłości infrastruktury narciarskiej, którą zarządza ta firma. W tym tego, co stanie się na Kasprowym Wierchu – w jakim kierunku będzie rozwijać się święta dla polskich narciarzy góra. Koncepcji już jest wiele – od zachowania status quo przez uczynienie z Kasprowego narciarskiej enklawy (czy też skansenu w dobrym jednak tego słowa znaczeniu) po daleko idącą modernizację jego infrastruktury – z przekazaniem obu kotłów narciarzom, a może nawet z pozwoleniem w ich okolicy na coraz popularniejszą jazdę terenową.

Na to ostatnie pytanie państwo – jako potencjalny znowu właściciel – też nie odpowiada. Można najwyżej spodziewać się ostrej walki o wpływy (i pieniądze) między Tatrzańskim Parkiem Narodowym, gminą Zakopane (czyli góralami) a władzą centralną właśnie.

Premier Morawiecki rozmawiał z Marcinem Makowskim (Do Rzeczy). Ponieważ szef rządu (podobnie jak prezes PiS) nie udziela wywiadów mediom niezależnym od rządu, nikt mu nie zadaje trudnych pytań (np. gdzie jest wrak?), musimy wyżywić się sami. Oto wybrane kwestie premiera w wywiadzie i moje uwagi.

PREMIER: Na pewno nie pod wszystkim, co tam (w restauracji Sowa i Przyjaciele – Pass.) mówiłem, podpisałbym się dzisiaj, ale jeśli są tacy, którzy podczas takich rozmów wszystko po latach mogą powtórzyć, to zazdroszczę.

UWAGA: Metoda MM jest prosta: Może zdarzyło mi się nie przejść jezdni na pasach, ale jeżeli są tacy, którzy zawsze przechodzą na pasach, to zazdroszczę. Szkoda, że dziennikarz nie zapytał MM, czego ze swoich wypowiedzi pan premier by NIE powtórzył. Ale redaktor jest łagodny dla premiera.

PREMIER: Kto nie przeklina, niech pierwszy rzuci kamieniem. Być może istnieją podobni święci, ale ja, w obszarze prywatnym czasem użyję niecenzuralnego słowa.

UWAGA: Ja, panie Premierze, jestem święty. Choć mam 80+, nie znajdzie Pan człowieka, który słyszał jak klnę. Zapewniam Pana – to nie jest trudne. Proszę spróbować. Da Pan radę. To łatwiejsze niż rzucenie palenia i Tuska.

PREMIER : Przede wszystkim byłem wtedy osobą prywatną, nie pełniłem żadnej funkcji publicznej.

UWAGA: To kolejny chwyt MM – kiedy klął był osobą prywatną, był także osobą prywatną, gdy obiecał pieniądze dla byłego polityka PO. Ciekawe pytanie: Na ile prezes wielkiego banku jest osobą prywatną? Kiedy prywatny prezes obiecuje wykombinować pieniądze dla polityka Grada i posadę dla syna polityka Czarneckiego, dzisiaj także posła – to są obyczaje prywatne, czy może to „sklejenie” świata biznesu ze światem polityki, które tak demaskuje prezes PiS?

PREMIER: Taśmy to zemsta bandytów z mafii VATowskiej, którą rząd pozbawił miliardów. „Weszliśmy ostro w to zwarcie. Stąd takie, a nie inne następstwa”. „Będą atakować wszelkimi metodami. Oskarżać, insynuować, straszyć’.

UWAGA: Czy wszystko można zwalać na mafię, a skoro tak, to kiedy zobaczymy pierwszych mafiosów na ławie oskarżonych? Gdzie jest ojciec chrzestny? Czy Andrzej Stankiewicz i red. Gajcy są na usługach mafijnych bossów, a Onet jest mafią niemiecko-szwajcarską?

PREMIER: Chcę wierzyć, że dziennikarze mieli dobre i intencje.

UWAGA: Chce Pan wierzyć, czy Pan wierzy?

PREMIER: Korelacja tych wydarzeń z uruchomieniem kolejnych urządzeń blokujących wyłudzenia VAT oraz kontekst kampanii wyborczej niestety mnoży pytania. (Dlaczego akurat teraz ukazała się ta publikacja i podlewa się to „sosem pseudosensacji”).

UWAGA: To kolejny greps PiS: Odgrzewane kotlety, dlaczego akurat teraz, przed wyborami, po co robić sensację? Jeśli to są odgrzewane kotlety, to są smaczne. Dlaczego przez tyle lat wzmianką o nabywaniu mieszkania na „słupy”, gotowości ą wsparcia finansowego bankowca dla polityka PO oraz posadą dla innego polityka, nie zajął się prokurator? No, i gdzie jest wrak?
Panu premierowi dziękujemy za wyimaginowany wywiad, polecamy się na przyszłość.

Atak na premiera Morawieckiego

to atak na człowieka,

który bardzo pomógł Polakom i Polsce.

To sprawa sprzed lat, odgrzewany kotlet.

Odgrzewane jedzenie nie jest zdrowe.

Mateusz Morawiecki nawet krewetek nie chciał jeść,

tylko wybrał halibuta.

W rozmowach tych sygnalizuje problemy,

które jako polski premier rozwiązuje.

Niemiecki Onet

kolejny raz insynuuje.

Opozycja niech nie histeryzuje.

 

PiS odebrał złodziejom miliony i dał je dzieciom.

Dało się? Dało się. Pokazaliśmy, że można? Można.

Teraz nie dziwią nas ataki na rząd i premiera.

Politycy opozycji opowiadają różne głupstwa.

PO i cała totalna opozycja skupiają się tylko i wyłącznie

na insynuacjach, pomawianiu i kłamstwach.

Dla PO Bruksela to miejsce,

gdzie jeździ się składać donosy na Polskę.

 

Platformo, nie kłam.

Jeśli masz jakiekolwiek atuty,

jakiekolwiek zarzuty,

to połóż karty na stół.

 

My: ciężka praca dla Polski,

konkretne programy społeczne,

plany rozwoju i dotrzymywanie słowa.

PO: zero pomysłu, ciągła awantura,

pozwy do sądu, straszenie sędziów,

błaganie o pomoc Brukseli

plus dyscyplinujące rozmowy z kanclerz Merkel.

My potrafimy bronić polskich racji,

my potrafimy wydatkować środki UE.

PO ciągle straszy jakimś mitycznym kryzysem,

jakąś katastrofą.

Tak to dziś wygląda.

 

* Utwór skomponowany z fragmentów weekendowego przekazu dnia dla posłów PiS, który dostałem dzięki życzliwości jednego z adresatów. Jestem pod wrażeniem tego dzieła. Liczy kilkanaście stron, wiele miejsca zajmuje obrona Mateusza Morawieckiego przed aferą podsłuchową („Mówił o tym, co myśli o problemach społeczno-gospodarczych świata. Nie było tam kupczenia polskimi sprawami, kpin z Polaków, czy polskiego państwa – jak przy rozmowach polityków PO. Nie ma tam dogadywania zmian personalnych w spółkach skarbu państwa, czy namawiania do wstrzymania kontroli skarbowej. Nie ma też sprzedaży CIECH-u, czy kubańskich cygarach w prezencie dla Tuska”). Tylko w „Wiadomościach” świat jest równie nieskomplikowany, zapewne z powodu duchowego podobieństwa autorów.

To jedno z najważniejszych pytań w aferze taśmowej. Czy politycy PiS wiedzieli o nagrywaniu gości stołecznych restauracji, zanim wybuchł skandal? A jeśli tak, to wiedzieli skąd? Prokuratura i sąd badały dwa podejrzenia w tej sprawie. Opisujemy je na podstawie akt śledztwa.

  • Dziennikarze Onetu przeanalizowali ponad 40 tomów akt z afery taśmowej
  • Badając sytuację w służbach specjalnych tuż przed wybuchem afery, trafiliśmy na dokumenty dotyczące ludzi Mariusza Kamińskiego, wiceprezesa PiS
  • Były funkcjonariusz CBA Martin Bożek, jeden z bliskich współpracowników Kamińskiego, mógł wiedzieć o nagrywaniu polityków PO jeszcze przed wybuchem afery. Czy rozmawiał wówczas na ten temat z Kamińskim? — Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie — ucina.

To jest jedna z najczęstszych tez polityków Platformy nagranych na kelnerskich taśmach w restauracjach „Sowa i Przyjaciele” oraz „Amber Room”: za tą aferą stoją ludzie służb specjalnych związani z PiS, albo też po prostu sam PiS. W aktach śledztwa podsłuchowego nie ma jednak dowodów potwierdzających tę tezę. Jest za to historia, która może wskazywać na to, że środowisko ludzi służb specjalnych kojarzonych z PiS wiedziało o aferze jeszcze przed jej wybuchem.

Bohaterowie dwaj

Ta historia ma dwóch głównych bohaterów. Pierwszy to Martin Bożek, za poprzednich rządów PiS-u wiceminister w Kancelarii Premiera, który wraz z Mariuszem Kamińskim tworzył CBA. Razem pracowali w antykorupcyjnej służbie w latach 2006-2010. Bożek doszedł do stanowiska dyrektora Zarządu Operacji Regionalnych, czyli szefa delegatur terenowych. Zwolniony z CBA za rządów Platformy, został społecznym asystentem Kamińskiego jako posła PiS.

Drugi to Leszek Pietraszek, w tamtym czasie szef katowickiej delegatury ABW, wieloletni oficer służb specjalnych. Kontakty jego i Bożka przed wybuchem afery taśmowej to jedna z kluczowych zagadek tej sprawy. Po raz pierwszy zajęło się nią Radio Zet w czerwcu 2015 r. Dokumenty i zeznania, które przeczytaliśmy w aktach sprawy, potwierdzają, że to jeden z najważniejszych wątków w aferze taśmowej.

Prywatne maile ludzi specsłużb

Jest 25 kwietnia 2014 r., do wybuchu afery zostały jeszcze niemal dwa miesiące. Ze swego prywatnego konta mailowego na darmowym serwerze Bożek pisze do Pietraszka, także na jego prywatny adres.

Ta wiadomość znajdująca się w aktach śledztwa wygląda na dalszy ciąg dyskusji obu panów — wszak Bożek nie przedstawia Pietraszkowi Falenty, tylko z miejsca proponuje spotkanie z nim.

Chwilę potem dorzuca:

Ta wiadomość wymaga krótkiego wyjaśnienia. Bożek wspomina o kłopotach Falenty z prawem, ale zapewnia o jego wiarygodności („poukładany gość”). Przestrzega zgodnie z prawdą — o czym jeszcze będziemy pisać w Onecie — że Falenta ma kontakty z kilkoma służbami specjalnymi („na nim wszyscy siedzą”). Podpowiada też, czemu akurat katowicka delegatura ABW miałaby się stać jego konfesjonałem: Falenta stał się właścicielem spółki Składy Węgla, przez którą ściągał do Polski rosyjski węgiel. Bożek wyraźnie proponuje nie tylko swe pośrednictwo w kontaktach z Falentą, ale chce uczestniczyć w spotkaniach ABW z nim.

Afera taśmowa. Jako pierwsi publikujemy film z przesłuchania kelnera: „Boję się o swoje życie”

Kipisz w dokumentach

W służbach po wybuchu afery taśmowej zrobiony został kipisz w poszukiwaniu śladów kontaktów z Falentą. Po odnalezieniu tej korespondencji prokuratura zaczęła podejrzewać, że Bożek wiedział wcześniej o taśmociągu. „Wydaje mi się, że zanim ja zareagowałem, to przyszedł jeszcze jeden mail od Martina uszczegóławiający tę propozycję” – zeznawał Pietraszek w prokuraturze. „Centrala [ABW] nie miała nic przeciwko temu spotkaniu. Poinformowałem Martina Bożka, że mogę się spotkać z Markiem Falentą” – kontynuował.

Dalej Pietraszek tłumaczył, że mimo gotowości z jego strony, do spotkania z Falentą nigdy nie doszło. Bożek miał się już do niego nie odezwać z propozycją terminu i miejsca spotkania, a po wybuchu samej afery tłumaczyć, że „Falenta nie podjął tematu”.

Jednak, zdaniem byłego szefa delegatury ABW, Bożek i Falenta dobrze się znali. „Potem ja już po publikacji we Wprost go o to pytałem, Martin powiedział, że go zna, że się z nim spotykał” – zeznawał Pietraszek.

Na pytanie prokuratora, czy agenci ABW ze Śląska kiedykolwiek spotykali się z Falentą, Pietraszek zasłonił się tajemnicą służbową. – Z zachowania tej tajemnicy może mnie zwolnić tylko szef ABW – skwitował. Nie znaleźliśmy nigdzie informacji, że zwolnił. Wiemy za to, że maile od Bożka, które są w aktach, były przez Pietraszka przesyłane dalej, do jednego z funkcjonariuszy ABW. Znamy jego nazwisko.

To mówi Morawiecki na taśmie z „Sowy i Przyjaciół”

Nie znam tego pana

Bożek w prokuraturze zaprzeczał zeznaniom Pietraszka co do swych kontaktów z Falentą. Przekonywał, że go osobiście nie zna, a jedyną wiedzę na jego temat czerpał z doniesień medialnych. Prowadząca sprawę prokurator Anna Hopfer przedstawiła mu jednak maile, które wysyłał do Pietraszka. Zapytała też, co miał na myśli, pisząc o Falencie, że „wszyscy na nim siedzą, pytanie kto z nim będzie gadał?”.

Bożek odpowiedział na to pytanie wymijająco: „To twierdzenie oznacza, że interesują się nim nieprokuratorskie organy ścigania to znaczy służby policyjne i służby specjalne, które mają za zadanie rozpoznawać i ścigać przestępstwa, a potem prowadzić pod nadzorem prokuratury postępowania. […] Ja wiedzę na temat Marka Falenty miałem z otwartych źródeł informacji, z internetu i tzw. rozmów na mieście. Nigdy nie spotkałem się z Markiem Falentą” — zeznał.

Zarzekał się też, że Falenta nigdy nie zwrócił się do niego z prośbą o kontakt z Pietraszkiem.

Dalej Bożek podzielił się z prokuraturą swoimi „hipotezami” na temat kontaktów Falenty ze służbami. Stwierdził np., że za aferą podsłuchową może stać „środowisko aktualnych i byłych funkcjonariuszy CBŚ, którzy weszli w porozumienie w sprawie upublicznienia nagrań z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem”. Kelner Łukasz N. miał być ich informatorem, który „zerwał się ze smyczy”.

Miał też i inne teorie. Jedna z nich mówiła, że za aferą podsłuchową mogło stać środowisko… byłego szefa WSI, gen. Marka Dukaczewskiego. Motywem miała być zemsta na premierze Donaldzie Tusku. „Najpierw się z nimi dogadał w sprawie Komisji ds. likwidacji WSI [badającej działalność Antoniego Macierewicza], a potem się z tego wycofał. To miał być taki pstryczek dla Tuska” — mówił.

„Zaprzyjaźniony przedsiębiorca” miał go też poinformować, że za nagraniami mogą stać Kamiński i jego ludzie „w skrócie IV RP”. Szkopuł w tym, że sam Bożek to człowiek Kamińskiego i IV RP. W 2011 r. kandydował nawet z listy PiS do Sejmu.

Bożek w wielu rolach

Także podczas procesu Bożek szedł w zaparte. „Nie aranżowałem spotkania Marka Falenty z Delegaturą ABW w Katowicach” — zeznał. Oznajmił, że z Pietraszkiem zna się od 2000 r., poznali się podczas pracy w ABW i wymieniali regularnie maile na temat przedsiębiorców działających na styku z państwem — takie dawne przyzwyczajenie z pracy w ABW. Zapewniał też, że Falenty nie zna, po prostu wpadł na pomysł, by zainteresować się jego działalnością. Dziwi więc, skąd wiedział, że Falenta to „poukładany gość”, gotów „się otworzyć”.

„Nie miałem wiedzy, że Marek Falenta podsłuchuje najważniejsze osoby w państwie i takiej wiedzy nie mam też dzisiaj” — zeznał podczas procesu. „Najprawdopodobniej jeszcze przed wybuchem tej afery na tzw. mieście krążyła informacja co do tego, że politycy i biznesmeni odbywali jakieś spotkania o tematach kryminogennych, tj tematach, które powinny zainteresować organy ścigania”.

Gdy odczytano mu teksty, które pisał w prawicowych mediach w sprawie afery taśmowej, wskazujące na jego wiedzę jeszcze przed wybuchu skandalu, zasłonił się… tajemnicą dziennikarską. I dodał, że wspomniane e-maile do Pietraszka to w sumie także tajemnica dziennikarska: „Nigdy nie rozmawiałem z Mariuszem Kamińskim na temat Marka Falenty. Kamiński nawet nie interesował się moją działalnością dziennikarską”.

Szkopuł w tym, że w sprawie taśmowej Bożek występował w wielu rolach, płynnie je zmieniając. Raz był dawnym funkcjonariuszem służb specjalnych, raz dziennikarzem, a innym razem — wiernym reprezentantem środowiska Kamińskiego. To on wraz z innym druhem Kamińskiego, obecnym szefem CBA Ernestem Bejdą, składał przed wyborami w 2015 r. doniesienie do prokuratury przeciwko Pawłowi Wojtunikowi, z którym Kamiński walczy od lat. Zarzucali mu ujawnienie tajemnic państwowych podczas nagranej u „Sowy” rozmowy z wicepremier Elżbietą Bieńkowską (PO). Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa.

Afera taśmowa. Kelnerzy obciążają Morawieckiego

Prokuratura i sąd nie badają

Już po wybuchu afery prokuratura oddaliła wniosek Falenty, który domagał się wystąpienia do katowickiej delegatury ABW z żądaniem wydania nośników zawierających rzekomo zapis jego rozmów z funkcjonariuszami, których miał informować o podsłuchaniu klientów warszawskich restauracji w czerwcu 2014 r., czyli jeszcze przed upublicznieniem tego skandalu.

Prokuratura w ogóle bardzo niechętnie traktowała wnioski dotyczące wątku kontaktów Bożka z katowicką ABW w sprawie Falenty. Wyrzuciła do kosza kilka takich wniosków składanych przez Romana Giertycha w imieniu polityków PO, w tym byłego szefa MSZ-u Radosława Sikorskiego. Giertych chciał m.in. przesłuchać kelnera Łukasza N. na okoliczność jego relacji z Bożkiem i Kamińskim oraz sprawdzić ich wzajemne bilingi.

Do kosza poszły także wnioski ówczesnego szefa CBA Pawła Wojtunika, który domagał się konfrontacji między Bożkiem a Pietraszkiem, a także przepytania Bożka o kontakty z byłymi ludźmi służb, którzy mogli współpracować z Falentą. Wojtunik podał trzy nazwiska — też je znamy.

Paweł Wojtunik złożył podobny wniosek także podczas procesu w lipcu 2015 r. Sąd także ów wniosek odrzucił.

Z zeznań Pietraszka: „Podczas mojej pracy na Śląsku nie spotkałem się bezpośrednio z nazwiskiem Marek Falenta. Dla mnie to nazwisko kojarzyło się z e-mailem pana Martina Bożka”.

Dziwny awans zdegradowanego

Warto też zwrócić uwagę na to, jaki los po przejęciu władzy przez PiS spotkał Jarosława Wojtyckiego – byłego agenta ABW i CBA z Dolnego Śląska. To on, jeszcze w czasach pracy w ABW miał zwerbować Falentę na swojego informatora, potem „zabrać go” razem ze sobą do CBA i kontaktować się z nim aż do momentu wybuchu afery taśmowej.

Postępowanie wewnętrzne, które już po wybuchu afery Paweł Wojtunik zlecił w CBA wykazało, że Wojtycki wiedział o nielegalnych nagraniach dużo wcześniej, ale nie poinformował o tym swoich przełożonych. Został za to przez Wojtunika zawieszony. „Gazeta Wyborcza” podała nawet, że to właśnie Wojtycki miał przekazywać informacje na temat nielegalnych nagrań Martinowi Bożkowi.

Po przejęciu władzy przez PiS, Wojtycki został szybko przywrócony do służby i awansowany na szefa stołecznej delegatury CBA, czyli największej jednostki w tej służbie.

Co z pozostałymi bohaterami tej historii? Pietraszek po wyborach odszedł z ABW. Dziś ma na Śląsku własną firmę zajmującą się bezpieczeństwem. Bożek rzucił „dziennikarstwo” i został zatrudniony w państwowym koncernie energetycznym Enea. Jak poinformowała nas firma, był „specjalistą do spraw ryzyk i ubezpieczeń majątkowych”. Od czerwca już tam nie pracuje, obecnie kandyduje na burmistrza Kozienic na Mazowszu.

POLECAMYMyśli samobójcze Falenty

Kim był pan K. z PiS

Kolejną osobą związaną z PiS, która przewija się w aktach dotyczących afery taśmowej jest Maks Kraczkowski, były wieloletni poseł PiS, dziś wiceprezes banku PKO BP. CBŚ przesłuchiwało go w związku z jego kontaktami z dziennikarzem Piotrem Nisztorem (który przyniósł pierwsze taśmy z politykami do tygodnika „Wprost”) i majorem BOR-u Dariuszem Palczewskim.

„Gazeta Wyborcza” informowała w lutym 2015 r., że w pewnym momencie służby skupiły się na asystentce Kraczkowskiego, zaczęły ją bowiem podejrzewać, że pracuje dla Rosjan. Tymczasem sam Kraczkowski dobrze znał zarówno Nisztora, jak i Palczewskiego. Palczewski m.in. za kontakty z Nisztorem został jeszcze przed aferą zawieszony. Nikomu z wymienionych nie udowodniono jednak, że mieli jakieś związek z aferą taśmową.

My odnaleźliśmy w aktach afery niepublikowany dotąd stenogram z przesłuchania Kraczkowskiego. Wynika z niego, że służby zainteresowały się Kraczkowskim z jeszcze jednego powodu. Chodziło o dwa fragmenty z książki Piotra Nisztora pt. „Jak rozpętałem aferę taśmową”, które zdaniem śledczych mogły sugerować, że Kraczkowski próbował przekazać nielegalne nagrania do tygodnika „wSieci” (dziś: „Sieci”).

Chodzi o te cytaty: „Wówczas to dowiedziałem się od moich informatorów, że nagranie Belki z Sienkiewiczem miało też trafić do tygodnika >wSieci< stworzonego przez braci Karnowskich – otrzymali je przez K. (w tym miejscu padło nazwisko polityka PiS – przypis autora książki) […] nie byłoby to dziwne, w końcu wspomniany wcześniej przez moje źródła K. (pośrednik, przez którego tygodnik >wSieci< miał dostać nagrania) to wpływowy polityk PiS”.

W trakcie przesłuchania Kraczkowski zaprzeczył jednak, jakoby kiedykolwiek miał przekazywać takie nagrania tygodnikowi braci Karnowskich.

Przyznał za to, że z Nisztorem łączy ich „długoletnia znajomość” i nie ma ona charakteru wyłącznie „służbowego”. Jednak na pytanie o to, czy rozmawiał z nim o nielegalnych nagraniach przed ich publikacją odpowiedział wymijająco: „Na tym etapie nie przypominam sobie czy z nim rozmawiałem czy nie rozmawiałem”. Kraczkowski przyznał też, że od wielu lat utrzymuje kontakty z mjr. Palczewskim. Zatrudniał nawet jego syna jako asystenta społecznego. Jednak o aferze taśmowej mieli rozmawiać tylko przy okazji pojawiających się doniesień medialnych.

Falenta w chórze z PiS

W zeznaniach kelnerów, którzy nagrywali gości restauracji „Sowa i Przyjaciele” oraz „Amber Room”, wątki polityczne pojawiają się kilka razy. Łukasz N., który nagrał najwięcej rozmów, zeznał: „Falenta twierdził też, że jest blisko z PiS-em i że może łatwo zorganizować spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim. Że jak się zmieni władza u nas, jak PiS przejmie władzę, to mogę dostać nawet jakąś tekę, jakieś stanowisko w rządzie PiS”.

Z kolei drugi kelner Konrad Lasota twierdził: „Od Łukasza wiem, że celem działania Marka Falenty sympatyzującego z ugrupowaniem PiS i prawicą, jest obalenie Rządu RP. Łukasz informował mnie również, że Marek Falenta może chcieć wykorzystać ww. nagrania w kontaktach ze służbami specjalnymi. Nie wiem, czy chodziło o polskie, czy o obce służby”.

Falenta mógł mówić także rzeczy kelnerom oczywiście bez żadnej rzeczywistej podstawy, tylko po to, by zbudować swą wiarygodność i uspokoić ich obawy o zemstę ze strony nagrywanych polityków — głównie z Platformy.

Dziś, w oczekiwaniu na decyzję sądu w sprawie swej odsiadki, Falenta uaktywnił się na Twitterze. W swoich wpisach przekonuje, że znacznie bardziej niż z PiS, związany był z poprzednim obozem władzy. W ostatni piątek zasugerował istnienie „dobrej sex taśmy z Western City w Karpaczu z kowbojami Rafałem Trzaskowskim oraz Grzegorzem Schetyną”, dopytując przy okazji, czy taką taśmę ujawni Onet. Informacje o rzekomej seks-taśmie lidera PO szeroko rozpowszechniały TVP Info i TVP. TVP Info Zaraz potem TVP Info opublikowała nieznane taśmy z politykami PO.

Tropem Falenty poszła rzeczniczka PiS-u Beata Mazurek, która napisała na Twitterze, że Schetyna faktycznie „urzędował w Western City” w 2013 r. Nie sprecyzowała jednak, o czym miałoby to świadczyć. Schetyna w podobnym stylu zaprzecza: — To jest tak samo prawdopodobne jak to, że byłem w Karpaczu na pokazach rodeo z prezesem Kaczyńskim — stwierdził. Falenta na Twitterze zasugerował jednak, że będzie publikował więcej informacji niekorzystnych dla Schetyny.

>>>

>>>

Andrzej Duda przebywa z wizytą w Szwajcarii. Jego wykład w Zurychu został na początku zakłócony przez okrzyki kilku osób. 

Prezydent Andrzej Duda wygłasza wykład na Uniwersytecie w Zurychu. Wystąpienie Andrzeja Dudy pod tytułem „Przyszłość Europy – fundamenty jedności państw Europy” ma być przedstawieniem wizji integracji europejskiej.

Po przedstawieniu prezydent wszedł na mównicę. Jednak zanim zaczął swoje wystąpienie, ktoś z sali powiedział: „Panie prezydencie! Konstytucja!”. Po tym kilka osób zaczęło skandować „Konstytucja” i „Wolne sądy”. Protestujący mieli ze sobą niewielki plakat z napisem „Konstytucja”.

Prezydent obserwował sytuację, ale nie odzywał się. Po chwili osoby, które skandowały hasła, wyszły z sali. Po tym Andrzej Duda zaczął swój wykład. Nie skomentował tego, co zdarzyło się chwile wcześniej.

Przemówienie jest wpisane w prestiżowy cykl tak zwanych wykładów churchillowskich, organizowanych przez Europa Institut. W przeszłości przemawiali tam między innymi Helmuth Kohl, Tony Blair czy Henry Kissinger.

– Ważne jest to, żeby budować Unię od podstaw, od narodowych wspólnot, od tego, co jest prawdziwą troską mieszkańców UE, którzy swoją troskę i polityczną wolę wyrażają przede wszystkim w demokratycznych wyborach w państwach członkowskich i dopiero z tej woli wyborców powinna wyrastać polityka Unii jako całości. Taka jest prezydencka wizja wspólnoty europejskiej – mówił we wrześniu szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski, zapowiadając wykład Andrzeja Dudy w Zurychu.

>>>

Amerykański aktor Chris Meloni publikuje na Twitterze zdjęcie pierwszej damy USA Melanii Trump.

Bywa, że do Melanii Trump wraca jej przeszłość w modelingu. Tak też stało się za sprawą aktora Chrisa Meloniego, który zamieścił fotografię nagiej Pierwszej Damy. Jego tweet wywołał dużą dyskusję, a część internautów zarzuciła mu seksizm.

– Chciałabym, żeby ludzie skupili się na tym, co robię, a nie na tym, co noszę – tak Melania Trump skomentowała kontrowersje wokół jej ubioru w trakcie wizyty w Kenii. Pierwsza Dama podczas odwiedzin w parku narodowym w Nairobi założyła kapelusz w stylu kolonialnym, co wywołało liczne komentarze. Żonie prezydenta zarzucono brak wyczucia i wrażliwości na historię miejsca, które odwiedza.

Melania Trump w Afryce. Jej kapelusz wywołał kontrowersje

Słowa Pierwszej Damy zacytował w swoim tweecie Chris Meloni. Aktor i reżyser zilustrował je zdjęciem nagiej Melanii Trump. Fotografia pochodzi z sesji wykonanej w 1995 roku dla Max Magazine. Pochodząca ze Słowenii przyszła żona prezydenta USA była wówczas początkującą modelką i pozowała pod pseudonimem Melania Knauss.

Choć istnienie nagich zdjęć Melanii Trump nie jest tajemnicą, na ich publikację decydowały się głównie tabloidy, jak „New York Post”. Teraz za upublicznienie na Twitterze jednego z nich skrytykowany przez wielu internautów został Meloni. „To jest naprawdę seksistowskie. Była modelką, to była część jej pracy, żeby fotografować się w ten sposób. To naprawdę niefajne – pokazywać jej zdjęcia z pracy, jakby były odbiciem jej prawdziwej osobowości” – skomentowała jedna z kobiet, a jej wpis zyskał 700 polubień. Pojawiły się też głosy krytykujące za hipokryzję Melanię Trump i samych republikanów, którzy wystawili jej męża jako kandydata na prezydenta. „Michelle Obama, wróć” – komentowali inni.

1 komentarz do “Morawiecki, Kaczyński i Duda. Spirala krętactw

  1. Hairwald Autor wpisu

    Reblogged this on Hairwald i skomentował(a):

    Duda w pośpiechu powołujący sędziów SN, żeby zdążyć przed budzącym strach werdyktem TSUE. Tak się nie zachowuje dojrzały człowiek i odpowiedzialna głowa poważnego, dumnego państwa, ale amoralny i gardzący prawem drobny cwaniak.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz