Przemoc w rodzinie to codzienność wśród pisowskich kołtunów

„Rzeczpospolita” ujawniła  kompromitujące kulisy prac nad kontrowersyjnym projektem ustawy o przeciwdziałaniu przemocy. Dziennik dowodzi, że powstawał on bez udziału, a nawet w tajemnicy przed powołanymi przez ministerstwo ekspertami.

Pomimo obowiązku ciążącego na ministerstwie nie byliśmy informowani o mających się tam znaleźć przepisach, nikt nie chciał nam pokazać projektu, który był gotowy już w kwietniu. Odpowiadano nam, że nie mamy do tego uprawnień” – skarżył się dziennikowi Daniel Mróz, prezes Fundacji na rzecz Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie „FENIKS” z  Rzeszowa i jeden z członków zespołu przy ministerstwie.

Sytuacja jest tym bardziej niezrozumiała, że zespół powołała w lipcu 2017 r. sama minister Elżbieta Rafalska. Rząd miał poprawić źle działającą ustawę z 2005 r., w tym  m.in. uprościć procedury Niebieskiej Karty. Zamiast tego wprowadził – zdaniem ekspertów – aż 50 przepisów, które chronią… sprawców przemocy – podaje „Rzeczpospolita”

Na domiar złego, na jednym z posiedzeń pojawili się przedstawiciele gminy Zakopane – jedynego miasta w Polsce, które nie powołało do życia zespołu interdyscyplinarnego ds. przeciwdziałania przemocy. „Ministerstwo, zamiast krytykować samorząd, który jawnie łamie przepisy obowiązującej ustawy, zaprasza jego przedstawicieli na zebrania zespołu. Wnioski nasuwają się same” – krytykuje prezes Mróz.

W projekcie jest m.in. głośny już art. 10, który uznaje, że nie jest przemocą jednorazowe pobicie i wymaga zgody ofiary na prowadzenie procedury Niebieskiej Karty.

Osobą odpowiedzialną była Elżbieta Bojanowska, podsekretarz stanu i krajowy koordynator realizacji Krajowego Programu Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie. W piątek oddała się do dyspozycji minister Rafalskiej. Stwierdziła, że zapisy były niedopuszczalne i niezgodne z „intencją resortu”.

W obliczu tej sytuacji resort nabrał wody w usta i nie odpowiada  Rzeczpospolitej na pytania postawione w tej sprawie.

Dodaj komentarz