Wielkie święto konsumpcjonizmu

Wielkie święto konsumpcjonizmu jest już prawie na półmetku, jeszcze tylko jeden dzień obżarstwa i prezentów, by móc zacząć sprzątać przed sylwestrem. Tymczasem handlowcy już szykują miliony produktów na Walentynki, a małe rączki chińskich robotników montują króliczki i elektryczne jaja na Wielkanoc. To przecież tuż tuż… Następne święta Bożego Narodzenia za rogiem, trzeba się szykować, produkować, sprzedawać…

Kapitalizm nigdy nie próżnuje. Kapitalizm unieważnia czas. W pewnym sensie udało mu się też zrealizować postulat pełnej równości: w kapitalistycznym systemie wszystko jest takie samo, wszystko jest towarem: ludzie, ich organy, zwierzęta, Ziemia (jako całość i w kawałkach), nadzieje, śmierć, miłość, nawet Jezus jest utowarowiony, bo Kościół też nastawiony jest na zysk.Powszechne utowarowienie pochłonęło niemal wszystkie części żywego i nieżywego świata. Jednym z ostatnich przyczółków była nauka, ale i tu – po reformie Gowina – wszystko podporządkowane jest kalkulacjom, rozliczeniom a przede wszystkim utowarowieniu: naukowiec musi wytwarzać taśmowo określone produkty, pomyślane specjalnie dla odbiorów, których najwyżej ceni państwo (czyli do pism, które dają najwięcej punktów).

Nie ma już intelektualistów czy humanistów (cóż to z nieużyteczne, bezproduktywne dziedziny?!) są wyrobnicy nauki, czasem sowicie opłacani, bo posłuszeństwo kapitalizmowi w nauce bardzo się opłaca. Jeszcze chyba tylko pewne regiony kultury bronią się przed myśleniem w kategoriach zysków, osiągnięć, przeliczników i ekonomicznych sukcesów. Ale tu sprawę załatwi narodowy walec tradycji. Do końca swojej kadencji minister Gliński wyprodukuje więcej narodowego kiczu niż zrobiono to przez ostatnie trzy setki lat i sowicie za niego zapłaci.

Obejrzyjcie te stosy niepotrzebnych opakowań po prezentach, bo czy ktoś dostał pod choinkę uśmiech, całusa, obietnicę wierności lub dobre słowo? Natalia Waloch, dziennikarka z Wysokich Obcasów dała swoim dzieciom vouchery na wolny czas z mamą. To fajny pomysł. Ja dostałam perfumy, czapeczkę i przepiękne poncho z Desiquala, co mnie ucieszyło, chociaż ani perfum, ani czapeczki ani tym bardziej poncha nie potrzebowałam. W ogóle większość z nas tak naprawdę nic nie potrzebuje, bo wszystko ma. A jeśli się nie ma tego, co się chce, można się zamienić z kimś, kto to ma a chce coś innego. Trzeba tworzyć kooperatywy i wymieniać się towarami, zamiast je produkować, kupować. Trzeba zacząć żyć inaczej. Trzeba odrzucić „kulturę” powszechnego utowarowienia. Bo już za kilka lat, prezenty będą same sobie dawały prezenty i jeden towar będzie wyceniał drugi. Czego ani sobie ani państwu jednak nie życzę.

Kmicic z chesterfieldem

Czym może zajmować się premier Polski, gdy w kraju prezydent obraża Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego? Gdy partia rządząca usiłuje zakneblować usta niepokornym sędziom? Gdy prezes NIK Marian Banaś spokojnie – mimo poważnych zarzutów – urzęduje sobie na stanowisku? Gdy w przyszłym roku rząd PiS zafunduje nam podwyżki m.in. prądu czy paliwa?

Otóż Mateusz Morawiecki uważa, że – jak sam obwieścił na swoim Facebooku – „najgorętszy spór ostatnich dni wcale nie dotyczy polityki czy sportu, ale stosunku Polaków do… majonezu”.

W dalszej części wpisu rozwodzi się nad zaletami i wadami różnych produkowanych w naszym kraju majonezów oraz musztardy. – „I mnie próbowano wciągnąć w ten gorący spór, ale mam w tej sprawie stanowisko odrębne” – napisał (w jego mniemaniu żartem) Morawiecki. Boki zrywać, prawda?

A to odrębne stanowisko brzmi: – „Otóż od lat robimy majonez własnoręcznie i przyznam, że w naszej rodzinie jest bardzo ceniony” – pochwalił się premier.

Internauci kpili…

View original post 418 słów więcej

 

Dodaj komentarz