Deklaracja Gdańska i Wielka Polska Obywatelska

Więcej o programie PLatformy >>>

„Mając przekonanie o roli oraz znaczeniu organizacji społecznych i samorządu w nowoczesnej demokracji, deklarujemy działania na rzecz zwiększenia podmiotowości każdego z nich oraz rozwoju współpracy, opartej na zasadach solidarności, niezależności i partnerstwa” – głosi deklaracja samorządów i organizacji społecznych, podpisana 3 czerwca 2019 w Gdańsku

W poniedziałek jednym z ważniejszych punktów gdańskich obchodów 30. rocznicy wyborów 4 czerwca 1989 roku było podpisanie deklaracji „Samorządna Rzeczpospolita” o współpracy i wzajemnym wspieraniu się samorządów terytorialnych i organizacji społecznych.

Uczestnicy sesji „Samorządna Rzeczpospolita” nazwali deklarację „nowym początkiem”. Przypomnijmy, że „Samorządna Rzeczpospolita” to nazwa programu uchwalonego podczas I Zjazdu NSZZ „Solidarność” we wrześniu 1980 roku.

Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska, mówiła podczas sesji: „Święto wolności i solidarności ma dwie odnogi: święto obywatelskie pokazujące jak przez 30 lat organizacje społeczne, ruchy nieformalne korzystały z tego, że są obywatelami, a druga: to my samorządowcy, jak zmieniamy Polskę, jak zmieniamy nasze miejscowości.

Jest potrzebny sojusz tych dwóch sił. W wielu miejscach udaje się dobrze, w Gdańsku jest wiele takich zadań, które są wspólnie realizowane. Obie strony muszą się siebie nauczyć, muszą nauczyć się rozmawiać. Mam nadzieje, że tym spotkaniem, taką rozmowę zapoczątkujemy”.

Patrycja Madejska, wicedyrektor ECS: „Ta debata dotyczy najaktywniejszych z aktywnych, tych którzy dźwigają ciężar życia politycznego. Spotykamy się z trzech powodów: aby świętować, bo zaniedbaliśmy celebrację, by cieszyć się z dorobku, przyjrzeć się temu, jak skorzystaliśmy z wolności, ale jesteśmy też nade wszystko po to, by spojrzeć w przyszłość, jak chcemy zmieniać kształt polskiej demokracji”.

Łukasz Domagała, prezes Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych, podkreślał: „Głęboko wierzę, że transformację mamy za sobą, a spory, które dotyczą transformacji powinny zamilknąć. Pamiętając o przeszłości, o dorobku „Solidarności”, musimy myśleć o nowych wyzwaniach. O biedzie, która nadal jest w Polsce, o nowych technologiach, musimy myśleć o edukacji i matce Ziemi. W środowisku organizacji społecznych i samorządowców musimy uczyć się nowoczesnej demokracji”.


Samorządna Rzeczpospolita.

Deklaracja partnerstwa samorządów i organizacji społecznych

Gdańsk, 3 czerwca 2019

Partnerska współpraca samorządu, organizacji społecznych i aktywnych obywateli jest wyrazem demokratycznej  dojrzałości państwa. Trzydzieści lat po wyborach 4 czerwca 1989 roku, kiedy Polki i Polacy przy urnach wyborczych opowiedzieli się za demokracją, wracamy w Gdańsku, gdzie wszystko się zaczęło, do źródeł.

ZGODNIE STWIERDZAMY

  • Decentralizacja jest podstawą ustroju terytorialnego Rzeczypospolitej.
  • Samorząd jako wspólnota wszystkich mieszkańców jest podstawową formą organizacji życia wspólnego w Rzeczypospolitej.
  • Samoorganizujące się społeczeństwo obywatelskie jest niezbywalną formą wyrażania podmiotowości i autonomii społecznej.
  • Zasada pomocniczości jest główną regułą organizującą relacje między władzą publiczną na wszystkich jej szczeblach i obywatelami, niezależnie od ról społecznych, w jakich występują.
  • Dialog społeczny jest najważniejszą formą określania dobra wspólnego i celów rozwojowych wspólnot lokalnych, jak i całego kraju.

ZAUWAŻAMY

Świadomi jesteśmy tego, że nowe wyzwania – związane z kryzysem klimatycznym i środowiskowym, starzeniem się społeczeństwa oraz procesami demograficznymi, migracyjnymi i rewolucją technologiczną, przemianami kulturowymi i cywilizacyjnymi – dotyczą bezpośrednio naszych wspólnot i wymagają śmiałych strategii sprawiedliwego i zrównoważonego rozwoju oraz włączenia mieszkańców w ich tworzenie i realizację.

DEKLARUJEMY

Mając przekonanie o roli oraz znaczeniu organizacji społecznych i samorządu w nowoczesnej demokracji, deklarujemy działania na rzecz zwiększenia podmiotowości każdego z nich oraz rozwoju wzajemnej współpracy, opartej na zasadach solidarności, niezależności i partnerstwa.

WYRAŻAMY WOLĘ

Wyrażamy wolę rozpoczęcia otwartej, powszechnej narady obywatelskiej nad przyszłością naszych gmin, miast, miasteczek i wsi, organizowaną wspólnie i na równych prawach przez jednostki samorządu i organizacje społeczeństwa obywatelskiego.

Warunkami tej narady są:

  • kultura dialogu i szacunek dla zróżnicowanych poglądów,
  • wzajemne zaufanie i współpraca,
  • otwartość na nowe formuły współzarządzania i współodpowiedzialności oraz
  • samoograniczenie władzy publicznej na rzecz uwolnienia energii społecznej sektora obywatelskiego.

Niech okazją do podsumowania narady obywatelskiej będzie 30. rocznica pierwszych wyborów do rad gmin, która przypada w maju 2020 roku.

Czterdziestą rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych uczcijmy zaś przedstawieniem zaktualizowanej wizji „Samorządnej Rzeczypospolitej” jako dobra wspólnego wszystkich obywateli.

Deklarację podpisują uczestnicy sesji „Samorządna Rzeczpospolita. Samorząd, organizacje społeczne i aktywni obywatele w nowoczesnej demokracji”.

Deklaracja ma jednak charakter otwarty, zapraszamy przedstawicieli samorządu i społeczeństwa obywatelskiego do wyrażenia dla niej poparcia.

Gdańsk, 3 czerwca 2019 roku

O Donaldzie Tusku czytaj tutaj >>>

W atmosferze grozy prorządowe media ostrzegają przed tajnym planem PO „rozmontowania instytucji centralnych, rozbicia dzielnicowego, wprowadzenia adopcji dzieci dla par homoseksualnych”. Radio Wnet „dotarło” do ekspertyzy przygotowanej dla PO przez współautorów nowatorskiego projektu decentralizacji państwa. Dyskutowanego od pół roku

Od niedzielnego ranka 2 czerwca media publiczne żyją sukcesem Radia Wnet, które „dotarło do programu politycznego przygotowanego przez ekspertów dla liderów opozycji, który w myśl autorów ma zostać ogłoszony 4 czerwca na uroczystościach w Gdańsku”. Radio opublikowało zrobione telefonem komórkowym (BlackBerry) zdjęcia dziewięciu stron „memo” z 21 maja 2019 opisującego program „Wielka Polska Obywatelska”, autorstwa prof. Macieja Kisilowskiego i Piotra Lisiewicza. Podało na twitterze, że te materiały znaleziono w samolocie, ale potem ta informacja zniknęła.

„Memo” jest wersją znanego od miesięcy projektu „Zdecentralizowana RP”. Najpierw opiszemy ten krótki dokument, a potem projekt.

Co naprawdę jest w dokumencie „Wielka Polska Obywatelska”

Autorzy uważają, że aby wygrać wybory z PiS i zatrzymać w Polsce postępy tzw. wyborczego autorytaryzmu (tak nazywa się ustrój Węgier Orbana, który nie jest już liberalną demokracją) trzeba sięgnąć po ambitny program reform systemowych, osłabiający władzę centralną na rzecz władz regionalnych i zwiększonej kontroli obywatelskiej.

Do programu Wielka Polska Obywatelska – według autorów – należałoby zaprosić „wszystkich polityków i samorządowców, którzy bezpośrednio nie brali udziału w naruszaniu porządku demokratycznego w latach 2015-2019”. Stoi za tym zatem koncepcja jednej koalicji opozycyjnej.

Dla Platformy ogłoszenie takiego programu oznaczałoby przekierowanie politycznej energii z obrony status quo ante (czyli III RP) na nowe otwarcie.

Wartości, na których trzeba się oprzeć to „więcej wolności, solidarności a także silna odnosząca sukcesy Polska”.

PiS nie udało się zrealizować zakładanych celów: ani poprawić sytuacji demograficznej (500 plus zawiodło), ani ożywić inwestycji, ani zbudować pozycji lidera regionalnego. A zamiast „wstać z kolan” Polska stała się „chorym człowiekiem” Europy.

Odpowiedzią ma być budowa państwa silnego swoją różnorodnością, która zostaje zaakceptowana dzięki decentralizacji, „Polska pojemna”, gdzie jest miejsce i dla osób konserwatywnych i „lewicowców”.

Zdaniem twórców programu kluczowe jest wzmocnienie roli samorządu, zwłaszcza wojewódzkiego, z silną pozycją marszałka, który zarządzałby swoim regionem tak jak robią to dzisiaj prezydenci dużych miast.  Wiele kwestii w polityce społecznej, a także tzw. kontrowersyjnych tematów obyczajowych (prawa osób LGBT, dostęp do legalnej i bezpiecznej aborcji itp.; w OKO.press wolimy nazywać to po prostu prawami człowieka, a nie „kwestiami obyczajowymi” – przyp. red.), mogłoby być rozstrzygane na poziomie województw, także w zakresie legislacji.

„Podkarpacie może stać się polską Bawarią, a Pomorze polską Kalifornią i żaden z tych regionów nie będzie wpływał na decyzje podejmowane w pozostałych województwach” – deklarują odważnie twórcy programu.

Towarzyszyłaby temu zwiększona kontrola obywatelska (oddolna) i odgórna przez nową instytucję Kolegium Województw.

Polska centralistyczna wyczerpała swe możliwości. Autorzy proponują opracowanie listy resortów do decentralizacji (w tym edukacja!), silne naczelne sądy wojewódzkie, a w dalszej kolejności m.in. przekształcenie Senatu w Izbę Marszałków Województw i przeniesienie podatków CIT i PIT na poziom lokalny.

Ta wizja Polski zdecentralizowanej jest połączona z zachowaniem silnej kontroli centrum nad bezpieczeństwem państwa: międzynarodowym, wewnętrznym, ekonomicznym, energetycznym i ekologicznym.

Program wchodzi w szczegóły rozwiązań legislacyjnych i kreśli ścieżkę dojścia do takiego państwa w ciągu 3-4 lat przez siły opozycyjne, o ile uda im się wygrać jesienne wybory.

Na czym naprawdę miałby polegać decentralizacja Polski?

Ideę decentralizacji (nie federalizacji, a tym bardziej rozbiorów) przygotowała obywatelska inicjatywa, stowarzyszenie Inkubator Umowy Społecznej. W zarządzie są m.in. prawnik Maciej Kisilowski, historyk Antoni Dudek, socjolog Mikołaj Herbst, politolożka Anna Wojciuk (prezeska). W prace zaangażowało się ponad 100 osób, prawników, ekonomistów, socjologów. Ludzi o różnych doświadczeniach i poglądach (od prawicy do lewicy). Jak głosi hasło programu „zgoda, jesteśmy różni”.

Głównym celem decentralizacji jest rozładowanie konfliktu politycznego.

Twórcy Zdecentralizowanej RP chcą walczyć z praktyką „zwycięzca bierze wszystko”, czyli przejmowania przez partie wygrywające wybory wszystkich instytucji państwowych i spółek skarbu państwa, a także kontroli nad legislacją i forsowanie w skali całego kraju swoich rozwiązań ustrojowych i swojego systemu wartości. Idzie też o „rozładowanie” centralnie przeprowadzanych reform, których największe skutki odczuwają właśnie regiony. Przykładem reforma edukacji Anny Zalewskiej.

Idzie o to, by:

  • przenieść dużą część uprawnień w dziedzinach m.in. nauki, edukacji, rolnictwa, czy gospodarki do regionów;
  • pozostawić w centrum m.in. sprawy energetyki, obronności, ochrony zdrowia;
  • podzielić między regiony spółki skarbu państwa;
  • podatki dochodowe – PIT i CIT – przekształcić w podatki wojewódzkie, przy zachowaniu udziału gmin oraz wdrożeniu programów służących wyrównywaniu nierówności między regionami;
  • wykorzystywać narzędzia demokracji bezpośredniej (takich jak referenda), co ma dać mieszkańcom większe poczucie sprawczości;
  • obsadzać część centralnych instytucji przedstawicielami regionów – m.in. Senat, Krajowa Rada Sądownicza.

Szukanie poparcia

Po zamknięciu prac koncepcyjnych Stowarzyszenie przystąpiło do propagowania swego programu. Koncepcja była wielokrotnie przedstawiana publicznie, 21 marca odbyła się duża konferencja w Pałacu Staszica Warszawie, ukazywały artykuły w „Rzeczpospolitej„, „Newsweeku”, „Respublice”,  wiele publikacji w prasie lokalnej np. w Dzienniku Zachodnim, rozmowa z prezeską Anną Wojciuk w „Wysokich Obcasach„… Konsultowano się z niemal 200 samorządowcami w całej Polsce.

Krytycy wyrażali obawę, czy można różnicować regionalnie zasadnicze kwestie dotyczące np. programów nauczania, nie mówiąc już o fundamentalnych wartościach. Zwracano też uwagę, że regionalizacja przenosi tylko problem zasadniczych podziałów na szczebel niżej, bo przecież wszędzie postawy się różnią.

Prof. Kisilowski podkreśla, że propozycja decentralizacji łagodzi jednak główne napięcie polityczne. I jest przy tym korzystna dla obu stron konfliktu politycznego i dla obozu władzy, i dla opozycji.

Główny zysk polega na tym, że w razie porażki wyborczej (czasem minimalnej) strona przegrana nie traci „wszystkiego”, choć oczywiście strona wygrana nie zyskuje pełnej kontroli nad całym państwem.

Prof. Anna Wojciuk, prezeska stowarzyszenia, tłumaczy OKO.press, że “projekt jest w szczegółach dostępny na naszej stronie internetowej (www.ZdecentralizowanaRP.pl) — dla wszystkich zainteresowanych. Tworzymy go w formule “open access” i każdy może z niego skorzystać. Nie jesteśmy partią polityczną ani think tankiem żadnej partii.”

Analiza z 21 maja 2019 była adaptacją idei decentralizacji, w formie propozycji programu politycznego. „Autorem  nie jest całe stowarzyszenie, ale indywidualnie dwóch z ponad 100 jego członków.

W dniu 14 grudnia 1970 r., w Stoczni Gdańskiej wybuchł strajk wywołany ogłoszonymi dwa dni wcześniej podwyżkami na artykuły pierwszej potrzeby, głównie na żywność. Rozpoczęło to falę strajków i manifestacji ulicznych, które objęły większość Wybrzeża.

Trzy dni później, 17 grudnia w Gdyni wojsko otworzyło ogień do robotników idących do pracy. Było to najtragiczniejsze wydarzenie na Wybrzeżu, w wyniku którego zginęło 45 osób, a 1.165 odniosło mniej lub bardziej poważne rany. U podstaw protestów legło niezadowolenie społeczeństwa, które czuło się oszukane przez komunistyczną władzę!

***

W Polsce 2019 roku nikt już nie ogłasza podwyżek cen; one rosną z dnia na dzień bez wiedzy społeczeństwa. Dziś obowiązuje jedynie słuszna propaganda PiS, która niczym nie różni się od byłej peerelowskiej propagandy sukcesu; obie nie mają nic lub niewiele wspólnego z prawdą. Czasy PZPR i Władysława Gomułki już na szczęście przeminęły, ale retoryka tamtych lat pozostała. Obecna władza „odrobiła także lekcję” manipulacji społeczeństwem. Jedną ręką rozdaje iluzoryczne korzyści w postaci programów „coś tam +”, drugą niemiłosiernie wyciąga z naszych kieszeni niemal tyle, co dała. Inaczej nie może gdyż wbrew „zaklęciom” kłamców (których jedynym celem jest utrzymanie się przy władzy za wszelką cenę) budżet państwa nie tylko jest pusty, ale nasze zadłużenie wciąż rośnie. Natomiast owe hasłowe 500+ realnie daje około 250, góra 300+!”

Jednak znacznie gorsze są próby „kneblowania ust” Polakom protestującym przeciw łamaniu prawa, w tym Konstytucji RP z 1997 r. A to dzieje się od 2015 r., tj. od czasu przejęcia rządów przez „dobrą zmianę” (PiS, SP i nic znaczącą bez nich resztę). Z pełną odpowiedzialnością można rzec, że Polska przestała być państwem demokratycznym. Grozi jej co najmniej utrata znaczenia w świecie zachodnim. Słabe są też nadzieje na to, że uśpiony mamoną naród przebudzi się z letargu, gdyż blisko jego połowa nie ma świadomości tego w jakim kierunku, jako państwo, zmierzamy. A być może wypiera ze świadomości czarne scenariusze tego, co się może zdarzyć.

Ta bardziej świadoma część społeczeństwa z kolei nie widzi większych możliwości co do tego, aby sytuację zmienić i to z różnych powodów; od zwykłego strachu począwszy, na oportunizmie kończąc. Niestety nie mamy ani zjednoczonej opozycji, ani tak bardzo jej potrzebnego przywódcy. Trwa jedynie walka o partykularne wewnątrzpartyjne interesy i władzę rozumianą w tym przypadku (rządzi jednoosobowo J. Kaczyński), jako wzięcie tego, co po splądrowaniu Polski pozostało. Z bólem, co chcę tu podkreślić szczególnie, sam nie potrafię wskazać więcej niż kilku, no może kilkunastu autorytetów moralnych, które mogłyby patronować naszej walce z pisowskim złem. Na pewno nie ma żadnego autorytetu po stronie obozu tej władzy; ani jednego! Nie ma go i nie było, gdyż partia Kaczyńskiego i jej przystawki od początku zorientowane były tylko na władzę i to jest najbardziej tragiczne. Nie ma w tym obozie ani dobrego przykładu, ani tego, co nazwać można byłoby działaniem wynikającym z pobudek patriotycznych. Prywata i raz jeszcze prywata! Najlepszym dowodem na to są dotychczasowe afery na czele z tą, która dotyczyła bezpośrednio Kaczyńskiego i Spółki „Srebrna”! Ten człowiek jest bezkarny, co powoduje to, że demokratyczny świat nie uważa nas już za wiarygodnych partnerów w jakimkolwiek zakresie. Polska, jako demokratyczne państwo prawne nie istnieje!

Oby nie doszło w kraju do rozlewu krwi, bo to byłaby jedna z największych tragedii w dziejach narodu. Myślę, że obecnie rządzący byliby w stanie (w krytycznej dla nich sytuacji) wykorzystać do stłumienia protestów, gdyby do takich miało dojść nie tylko Policję, ale również wojsko! Nie wierzę, że całość tychże formacji zachowałaby się przyzwoicie! Zbyt wielu rządzący kupili sobie zwolenników rozdając szlify generalskie „na lewo i prawo”! Tym bardziej że w normalnych warunkach ludzie owi nie mieliby szans na to, aby te szlify nosić! Tacy też ludzie, mając dług wdzięczności, są w stanie wykonać każdy rozkaz. Oczywiście nie wszyscy, ale bez wątpienia znaleźliby się i tacy, którzy nie zawahaliby się wystąpić przeciw narodowi!

Pisałem we wprowadzeniu czym zakończyły się podwyżki cen w 1970 r. Teraz sytuacja jest jeszcze bardziej złożona, bo Polaków uciska wewnętrzny wróg, który wywodzi się z tego samego pnia politycznego, co nasza dzisiejsza opozycja. Tyle tylko, że prezes partii stworzył coś, co nazwać można „konglomeratem wcielonego zła”, a także bezideowego skupiska ludzi bez ambicji, którzy dla korzyści własnych pozwolili się ubezwłasnowolnić. Można byłoby nad tym przejść do porządku dziennego, gdyby nie to, że ludzie ci grają Polską, jej bezpieczeństwem i przyszłością! To może jeszcze tak jasno się nie rysuje, ale (chciałbym się bardzo mylić) to tylko kwestia czasu, kiedy Polska stanie się „dyktaturą proletariatu” na wzór byłego ZSRR bądź hybrydą tego oraz narodowego socjalizmu znanego z lat 30. XX w. Temu jeszcze można zapobiec, ale trzeba to już zacząć robić, choć szanse na zwycięstwo w jesiennych wyborach i tak uważam za nikłe!

***

Kilka dni temu, 1 czerwca 2019, w Poznaniu odbył się II Kongres Prawników Polskich. Wzięli w nim udział przedstawiciele większości środowisk prawniczych. Sędzia Krystian Markiewicz, szef Stowarzyszenia Sędziów „Iustitia” w wystąpieniu powiedział: prawo, a zwłaszcza konstytucja, powinny jednoczyć ludzi, bo to fundament, na którym opiera się nasze państwo. Jeśli one zaczną kruszeć, możemy pogrążyć się w kompletnym chaosie (http://www.tvn24.pl).

Według mnie, w Polsce ów fundament od jakiegoś już czasu przestał istnieć; uległ erozji i powoli się rozpada. Potrzebne są działania, które ten trend zatrzymają, ale tutaj konieczny jest wysiłek całego narodu i wsparcie ze strony demokratycznych struktur zachodu (a zwłaszcza UE, RE, OBWE, TSUE, ale także NATO, które może mieć znaczący wpływ na to, czy rząd nadzorowany przez Jarosława Kaczyńskiego się opamięta). Dziś Polska dryfuje bowiem w stronę Federacji Rosyjskiej, która chętnie ją przyjmie w orbitę wpływów oraz zagwarantuje prezesowi i jego następcom to, na co ci szczególnie liczą: możliwość rządzenia z pominięciem prawa i demokracji. Sama nazwa PiS, tj. „prawo i sprawiedliwość” nie ma nic wspólnego ze znaczeniem tych pojęć – Nic! Bezprawie zaś zagwarantować może im tylko Putni, bo wolna Europa na taki układ nie pójdzie! Nie od dziś wiadomo, że celem Putina jest unicestwienie UE; polski rząd ułatwia mu sprawę!

Osobiście stawiałbym na powrót byłego premiera Donalda Tuska i objęcie przezeń roli lidera opozycji, ale doskonale wiem o tym, że temu nie sprzyja sytuacja w PO, którą dziś zdominował Grzegorz Schetyna; człowiek może i dobry do administrowania, ale na pewno nie do pozycji charyzmatycznego lidera. Jeśli zdrowy rozsądek nie zwycięży nad partykularnymi ambicjami i skutkować będzie próbą swego rodzaju marginalizacji pana Donalda Tuska to wybory jako takie będą kolejną porażką, której następstwa trudno jest dziś przewidzieć. To może być epilog tak pięknie rozpoczętej na początku lat 90. XX w. drogi do pokojowego rozwoju i bezpieczeństwa nie tylko Polski, ale też całej Europy! Jeszcze trochę czasu pozostało, choć wszystkiego odrobić się nie da; zbyt wiele już PiS zniszczyło. Potrzeba lat na powrót do normalności, ale jeśli PiS nadal utrzyma władzę, to będzie koniec Polski, jaką znaliśmy jeszcze niedawno.

Dodaj komentarz